Siedziałem przy biurku Rey'a. Położyłem łokcie na
blacie i splotłem palce, przystawiając je do ust. Black przyglądał mi
się uważnie, ja natomiast próbowałem unikać jego wzroku. Gdybym spojrzał
mu w oczy, byłbym pewien, że już się nie wymigam z planu dowódcy.
Cokolwiek on planuje.
- Nikołaj, mam dużą prośbę - odezwał się
wreszcie. Zmusiłem się, by nie zerknąć na niego, nawet kątem oka.
Patrzyłem po ścinach, po stojących dookoła gabinetu szafkach, ale nie
patrzyłem na Rey'a. Broń mnie Panie Boże od niego! - Dennis mnie wzywa,
potrzebuje w czymś mojej pomocy. Tylko jest pewien problem, bo na za
tydzień miałem umówioną wyprawę do Biblioteki.
- Ah, czyli teraz na zwiady trzeba się
umówić? - mruknąłem. - I to jeszcze do Biblioteki? Co, bibliotekarkę żeś
spotkał i się zadurzyłeś? Kuźwa, Rey, nie ma mowy! O cokolwiek chcesz
prosić, mówię stanowcze NIE.
- Nawet ci nie wytłumaczyłem o co chodzi -
walnął pięścią w biurko. Podskoczyłem niezauważalnie. Złość emanowała od
dowódcy, nawet ja nie mogłem znieść takiej presji. - Potrzebuję
informacji. A ty jesteś jednym z najlepszych stalkerów.
- Ty jednak jesteś lepszy, dowódco. Chyba
muszę jednak odmówić - już odsuwałem krzesło, by wstać, gdy Rey nagle
złapał mnie za koszulkę i pociągnął do siebie, tak, że wylądowałem
brzuchem na biurku. - Co tobie? Odczep się.
- To WAŻNE! - warknął, nie luzując uścisku.
Patrząc mu w oczy dziwnym by było, gdybym nie uległ prośbom. Hipnoza -
można to tak nazwać. - O celu misji powiedz tylko kilku osobom, które na
pewno wrócą do metra. Te osoby muszą być profesjonalistami!
- Nie możesz z nami iść? Spotkaj się z
Dennisem teraz - wyrwałem koszulkę z uścisku Rey'a i ponownie usiadłem
na krześle obrotowym.
- Taki mam zamiar, tylko że Dennis jest na
WOGNie. Zanim dotrę tam, posprzątam i wrócę, to minie już trochę czasu. A
ze sprawą z Biblioteki zwlekać nie można.
- Więc o co chodzi?
- Ludzie. Ludzkie ślady wokół Biblioteki.
Natychmiast spoważniałem, gdy po moim pytaniu: "Może stalkerzy albo kupcy?" Rey przecząco potrząsnął głową.
***
Czując niespodziewane uderzenie, skrzywiłem
się, ale nie wydałem z siebie nawet najcichszego dźwięku. Spojrzałem na
mężczyzn. Jednego poznałem od razu, drugiego kojarzyłem zaledwie z
opowieści starych kupców, co to są na tyle odważni, by wyjść na
powierzchnię bez broni.
- Baca, uważaj jak chodzisz - burknąłem.
Przyglądałem się jednak nie Mirkowi, a jego koledze, o ile byli
kolegami. - Zabezpieczyłeś chociaż broń, kiedy chodzisz po metrze?
- Uważasz mnie za kretyna? Oczywiście, że
to zrobiłem - rzekł z wyraźną urazą w oczach. Skinąłem głową, nie chcąc
rozpoczynać kłótni.
- Walić to. Jest sprawa ważniejsza, raczej
dwie sprawy. Po pierwsze - kim jest twój znajomek? - zwróciłem się z
pytaniem do mężczyzny stojącego obok. Wyglądał na takiego, co spędza
przy dobieraniu ciuszków bardzo dużo czasu. Zmarszczyłem brwi na samą
myśl o tym, że facet mógłby zachowywać się jak kobieta. Nie chciałem
jednak z góry go przekreślać, przecież mógłby być typem mnie. Elegancki,
ale rozważny i męski.
- Kai Evans - wyciągnął rękę, uśmiechając
się. Uścisnąłem mu dłoń, choć nie byłem zwolennikiem wdawania się w
kontakt fizyczny z nowo poznanymi osobami. "Kuźwa fetyszysta od siedmiu
boleści" - skarciłem sam siebie.
- Po drugie - zacząłem, gdy zwolniłem
uścisk i skrzyżowałem ramiona na piersi - wiem, że dopiero wróciliście z
powierzchni, ale potrzebuję ekipy, żeby wyjść. Rozkaz Rey'a.
- Mógł sam do nas przyjść, jeśli czegoś chce - zauważył Kai.
- Ale przyszedł do mnie - przewróciłem oczami. - Wysyła nas do Biblioteki. Z tego co wiem - na zwiad.
- Do Biblioteki? A na cholerę aż tam? Rey
zwariował? - oburzył się Mirek, mocniej ściskając uchwyt swojej broni. -
Przecież jak wyjdziemy do Biblioteki, to już stamtąd nie wrócimy.
- Dlatego mam zebrać duży zespół, minimum
10 osób. Coś musi być ważnego tam na górze, że Rey'owi na tym całkiem
bardzo zależy. Chętni jesteście czy nie? - chciałem otrzymać odpowiedź
jak najszybciej. Nie mogłem ryzykować, że Rey się zdenerwuje, z nim
wolałem się nie bić. Zbyt duży autorytet. - Słuchajcie, potrzebuję
profesjonalistów. Mirek, jesteś dobry koleś w te klocki. Nie wiem jak
ty, Kai, ale wierzę, że też.
<Bacu? Kai'u?>