- Przepraszam... To przeze mnie jesteś w takim stanie... Lepiej już wracajmy- powiedziałam pomagając mu wstać.
Jednak gdy tylko się wyprostował syknął z bólu, toteż szliśmy powoli. Kiedy dotarliśmy do naszej stacji Kai usiadł gdzieś pod ścianą. Usiadłam obok niego i wyjęłam coś podobnego do chusteczki. Zwilżyłam materiał w wodzie i ostrożnie zaczęłam wycierać stróżkę cieczy, która zdążyła zaschnąć na skórze.
Kai?