Zaczęliśmy się nawzajem ochlapywać. Chwilę potem dołączyły do nas nasze psy. Jedynie Vixen siedział gdzieś na wystającym ze ściany pręcie. Po dwudziestu minutach wyszliśmy na brzeg.
- Wiesz co. To trochę nie fair. My się tu śmiejemy i w ogóle, a nie przystało na takie czasy- stwierdziłam.
- Co to za problem. Czasy są jakie są. Dobrze jest się czasem pośmiać- odparł.
- W sumie to może i racja. Dobrze jest się czasem zabawić, żeby chodź na chwilę o tym wszystkim zapomnieć- wzruszyłam lekko ramionami.
Kai?